Stranglehold

Stranglehold
Sztab VVeteranów
Tytuł: Stranglehold
Producent: Midway Games
Dystrybutor: Electronic Arts Polska
Gatunek: gra akcji
Premiera Pl:2007-09-28
Premiera Świat:
Autor: Kizik
Ocena
czytelników 55 GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 85% procent
Głosuj na tę grę!

Stranglehold

Ech, te spluwy trzymam je już ponad 20 lat w mych dłoniach i czasem mam już wrażenie, może nawet coś więcej... Odczucie jakby były już zespolone z moimi rękoma na stałe. Zaprawdę dobrze dziadek mówił, gdy byłem mały, że żywot policjanta, szczególnie obryzganego smrodem największych spraw narkotykowych czy dotyczących morderstw jest gorsze od losu psa czy koguta wystawianego w nielegalnych walkach w najmroczniejszych częściach metropolii chińskich. Dobrze to wiedział, gdyż sam się w tym fachu zatrudnił, jeszcze jak cesarz i japońce ciemiężyli nasze społeczeństwo. I mimo to, że tak powtarzał, nie odwiódł ani swojego syna ani wnuka od tego irracjonalnego kroku. Mówił: „jednak ktoś to musi robić, ja to lubię jak niektórzy opium.” „Narwaniec”, myślałem, również patrząc na mego ojca. Po wielu dniach i czasie jako człowiek po czterdziestce, muszę im przyznać rację. To wciąga gorzej niż narkotyk, a jedynym subiektywnym i jakimkolwiek pocieszeniem jest myśl, że to cośkolwiek znaczy dla zwykłego i normalnego obywatela, jakim ja zwany „Tekila” na pewno się nie jestem.
stranglehold-recenzja-2956-1.jpg 1Niniejsza opowieść moja będzie o tyle ciekawa dla mnie, że była intensywniejsza w doznaniach niebezpieczeństwa, niż poprzednie. Czułem się sam jako zmurszały glina lekko ożywiony akcją, w której miałem pełnić rolę pionka a zarazem rozgrywającego. Nierzadko czułem się jak w pełnowymiarowym filmie klasy B, gdzie narrator opowiada jednostajnym głosem poczynania bohatera. Wszystko zaś zaczęło się dość jak na moją branżę niezwyczajnie, acz standardowo. W środowisku triad, czyli gangów moich ziomków, a zatem Chińczyków, zabito ważną szychę w naszym świecie niebieskich smerfów jak niektórzy na nas mówią. Konfucjańska czy coś tam równowaga została zakłócona i czas było ją przywrócić zabijając „paru” oprychów. Co przyniesie kolejny dzień? Ja znam odpowiedź: kolejne mordy morderców i szui do obicia.

Szkoda tylko, że nie mogę decydować o swoim losie i czuję się prowadzony jak na sznurku. Dokąd? Nie wiem tego już... Jednak mnie to nie przeszkadza. Wiem tylko, że przymuszony do tej liniowości, czasem muszę się zatrzymać i z kimś o czymś pogadać, często to się dzieje kiedy wykonam dane zadanie, a części dowództwa nie spodobają się moje metody „wychowawcze”. A że dzieje się to bardzo często, to nic, pluć na to! Muszę przyznać, iż naprawdę czasem muszę się namęczyć aby uciszyć te pokraki, które rozpaczliwie bronią swoich narkotykowych czy zbrodniczych interesów. Jestem, jeżeli mnie intuicja nie myli, dopiero na jakimś tam etapie tego co mogę lub muszę zrobić aby dowiedzieć się co mi tak naprawdę przyniesie los. Jego drogi są zaś straszliwie niestabilne. Khem (gromadzi ślinę i spluwa), żeby jeszcze nie ten wątek personalny.

Gdy jestem na akcji wstępuje we mnie jakiś nikły acz silny duch zezwierzęcając moje zmysły i uczucia. Nie obrażam się, gdy nawet drań nazwie mnie psem, gdyż czuje się się wtenczas niczym bestia spuszczona do polowania na mniejszą zwierzynę. Jest w tym nutka rozpaczy, ale też dzikiej, krwiożerczej radości, którą ukrywam pod niezmienną stalo
wą miną. Gdy idę na akcję potrafię wykorzystać wszystkie punkty otoczenia do zaskoczenia wroga lub obrony przed nim. Ślizgam się i chodzę po poręczach. Kryję się za lukami i kolumnami budynków, przewracam i naskakuję na stoły przewalając wszystko co a nich leży. Praktycznie wszystko przewala się, płonie, łamie się podczas mojego pochodu w gradzie nieprzyjacielskich pocisków. Czasem jednak nie mogę zrozumieć dlaczego tylko niektóre rzeczy podlegają temu pięknem zjawisku, które dotyczy również wody.

Zabijanie zdaje się dla mnie prostsze od wielu innych czynności. Mogę biegać po ścianach bądź skakać bez przerywania ognia w stronę wroga. Zdarza mi się wpaść w kilka rodzajów transów, ekstaz, przeświadczeń na krótkie momenty mej walki. Są to umiejętności, które przydają mi się bitwie i zawierusze. Pierwszą z nich jest spowolnienie, to znaczy że wykonuję ruchy kilka razy szybciej niż wróg, przy czym ja i mój mózg widzi wszystko w zwolnionym tempie. Następna moją cechą jest uleczenie samego siebie z powierzchownych ran. Kolejna to skupienie się i swojej uwagi na jednym celu, wtedy zaś moje oko staje się niby sokoła i potrafię trafić bandytę z ogromnej odległości. Trzecia to szał, w którym nie czuję bólu, a zarazem odczuwam stan podobny do pierwszej z ekstaz. Czwarty stan to najwyższa forma szału, gdzie strzelam dookoła siebie trafiając praktycznie wszystkich oponentów. Do tych aktów, jedni powiedzą odwagi, drudzy szaleństwa, potrzebna jest mi adrenalina i skupienie. Adrenalinę uzyskuję w ciągu walki. Skupienie znajdując origami w postaci żurawi... Nie wiem po jaką cholerę ktoś je rozstawił i dlaczego żurawie, ale odstresowawszy mnie powodują wzmocnienie mych umiejętności. Może to zabrzmi psychicznie, mam notesik gdzie sobie zapisuje moje najbardziej udane trafienia w przeciwnika. Im bardziej wysublimowane tym więcej gwiazdek sobie za nie przyznaję.

Pytasz mnie o broń. He, he, to podstawa dzisiejszej walki. Kto dziś gania z mieczem czy inną bronią białą? Oczywiście zdarza mi się osobiście walnąć kogoś po jegostranglehold-recenzja-2956-2.jpg 2 pięknej buzi, ale zdarza się to rzadko. Strzelba, karabin, pistolety, rewolwery lub granaty. To są moje cacka, którymi walczę w obronie tak zwanej... wolności. Niektóre z nich trzymam podwójnie. Yhm... strasznie szybko kończy się amunicja, heh...

Co?! Pytasz mnie o co? O okolicę gdzie działam czy ładna?! No ten tego... Tym pytaniem mnie zaskoczyłeś. Ale odpowiem tobie, że oczywiście. Pomimo tego, że poruszam się po dość wątpliwie atrakcyjnych turystycznie miejscach to muszę powiedzieć, iż lubię moje nędzne parszywe dzielnice. Są jak na tę porę roku i czas, w którym istnieje, ładne, mnóstwo w nich detali, choć nie uważam je za szczyt osiągnięć ludzkiej myśli. Nadto czuje się w swoich chińskich dzielnicach klimat starych filmów z Brucem Lee oraz prawdziwych Chin. Nawet czasem zdaje mi się, że podczas potyczki gra mi muzyka w uszach jakby grajkowie grali swemu herosowi w takty tanu śmierci. W gruncie rzeczy mogą to być omamy związane ze stresem, ale co mi tam, mi to nie przeszkadza.

A na koniec w związku z tym, że nabrałem do ciebie zaufania powiem tobie, że mam takie dziwne sny. Wchodzę do jakiegoś jakby menu gry komputerowej, gdzie wyświetlają mi się różnego rodzaju opcje. Najczęściej wchodzę do sklepu i za te moje gwizdki z ustrzeleń, mogę nabyć filmy czy obrazki, które mogę sobie odtworzyć nawet dziś w pamięci.

Reasumując mój i tak długi wywód (cholera, jakie ja słowa znam) nie chcielibyście być w mojej skórze, ale na pewno chcielibyście mnie zobaczyć w akcji. Jedyną sprawą, która może was ode mnie odstraszyć, jest cena... Która nie jest mała.


Plusy:
• zaprawdę zacna strzelanina
• walka dwoma pistoletami naraz
• czuć surrealistyczny, ale miły ferwor walki
• moce naprawdę są efektowne
• może się podobać atmosfera filmu klasy B
• ogólnie porządna gra

Minusy:
• cena
• wymagania sprzętowe
• liniowość
• kilka drobnych bugów, acz nie wpływających na rozgrywkę

Autor: Kizik
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję